Ubezpieczenia: czy można uzyskać odszkodowanie za zarażenie koronawirusem w szpitalu

Pan Jan od razu o informacjach medialnych dotyczących epidemii spowodowanej przez koronawirusa zachowywał wszelkie środki ostrożności. Od razu zdecydował, że będzie pracował zdalnie, aby zminimalizować ryzyko zakażenia. Zakupy robił ubrany w maseczkę, rękawiczki i gogle, a wszystkie nabyte produkty od razu mył ciepłą wodą z mydłem. Sam po każdym wyjściu z domu brał prysznic, a ubrania od razu wrzucał do pralki. Pewnego dnia Pan Jan postanowił wybrać się do osiedlowego sklepu po podstawowe produkty żywnościowe. Schodząc po schodach w bloku potknął się o własne nogi i uderzył głową o posadzkę, a następnie stracił przytomność. Zaalarmowana głośnym hukiem sąsiadka wezwała karetkę pogotowia, która niezwłocznie przyjechała i Pan Jan został odwieziony na SOR. Poszkodowany ocknął się w szpitalu i zorientował co się stało. Strasznie się zaniepokoił, bo cały personel medyczny nie miał żadnego zabezpieczenia w postaci maseczek. Poza tym przez szpital przewijały się różne osoby z szeregiem schorzeń. Po kilku dniach poszkodowany zaczął odczuwać ból gardła, a następnie duszenie w klatce piersiowej. Pacjenta zbadano i okazało się, że jest zakażony koronwirusem.

Zakażenia w szpitalu nie są niczym nadzwyczajnym i zdarzają się stosunkowo często. Oczywiście mowa tutaj o bakterii staphylococcus aureus, czyli gronkowca złocistego. Natomiast zakażenie koronawirusem w placówce medycznej w kontekście podstaw odpowiedzialności i katalogu roszczeń nie różni się od innych przypadków. Jest to błąd medyczny, w tym wypadku wynikający najprawdopodobniej z błędu organizacyjnego. Należy jednak pamiętać, że to na poszkodowanym ciąży obowiązek wykazania zakażenia i winę konkretnej placówki medycznej. Ponadto konieczne jest również wykazanie związku przyczynowego pomiędzy zaniedbaniem i rozstrojem zdrowia spowodowanym przez zakażenie.

Pan Jan został przewieziony do szpitala jednoimiennego, gdzie został przyjęty na oddział. Poszkodowany przechodził chorobę bardzo ciężko. Wskutek zakażania musiał zostać podłączony do respiratora, a lekarze robili wszystko, co w ich mocy, aby pacjent wyzdrowiał. Ostatecznie po kilku dniach stan pacjenta poprawił się, a objawy zaczęły ustępować. Niestety na skutek koronawirusa uszkodzone zostały płuca pacjenta. Panu Janowi powiedziano, że będzie odczuwał duszności, zmęczenie, a powrót do pełnej sprawności będzie niemożliwy. Pacjent bardzo się zmartwił, bowiem przed całą epidemią był aktywnym człowiekiem – biegał i jeździł na rowerze. W trakcie pobytu w szpitalu zaczął się interesować kwestią odszkodowań i odpowiedzialności szpitala, na którym został przewieziony po upadku. W Internecie znalazł szereg artykułów wskazujących, że niezależnie od pandemii szpital powinien zachować wszelkie środki ostrożności, stosować się do przepisów prawa i mimo, że sytuacja jest nadzwyczajna, to nie zwalnia to placówki z działania z należytą starannością.

Oczywiście każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie i konfrontować to ze stanem faktycznym. Nie ulega bowiem wątpliwości, że pandemia spowodowana przez koronawirusa jest czymś nadzwyczajnym. System zdrowia znalazł się w szczególnej sytuacji i udowodnienie winy szpitala może być bardzo utrudnione. Natomiast nie można wykluczyć, że w niektórych sytuacjach sprawa będzie oczywista, gdy dojdzie do oczywistych uchybień ze strony szpitala np. praca wykonywana przez personel chorujący na COVID19 za zgodą przełożonych. Każda placówka ma obowiązek zachowania bezpiecznych i higienicznych warunków pracy, zresztą jak każdy pracodawca. Co się tyczy wykazania samego związku przyczynowego, to Sąd Najwyższy uznał, że „reguła dotycząca ciężaru dowodu nie może być rozumiana w ten sposób, że zawsze, bez względu na okoliczności sprawy, spoczywa on na stronie powodowej. Jeżeli strona powodowa udowodniła fakty przemawiające za zasadnością powództwa, to na stronie pozwanej spoczywa ciężar udowodnienia ekscepcji i faktów uzasadniających, jej zdaniem, oddalenie powództwa.

Ostatecznie Pan Jan został wypisany ze szpitala i wrócił do domu, gdzie oczekuje na koniec kwarantanny. Kontaktował się telefonicznie z adwokatem, który wskazał, że na obecnym etapie jest za wcześnie na skierowanie sprawy do sądu. Pełnomocnik wskazał, że oczywiście można złożyć stosowny pozew, lecz wiąże się to z kosztami. Pan Jan postanowił poczekać na rozwój sytuacji i uspokojenie sytuacji w kraju.

Więcej artykułów