Ubezpieczenia: uszkodzenie pojazdu i utracone dochody – od kogo uzyskać odszkodowanie

Pan Krzysztof prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą polegającą na przewozie towarów. Do świadczenia usług służy mu pojazd dostawczy o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony. Pewnego dnia jak zwykle, mimo ogłoszenia stanu zagrożenia w związku z koronawirusem, wykonywał przewóz mąki do małych sklepików w okolicy. W trakcie spokojnej jazdy drogą z pierwszeństwem przejazdu inny kierowca nie dostosował się do znaku „STOP” i uderzył w bok samochodu Pana Krzysztofa. Na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało, lecz z szybkich oględzin dostawczaka wynikało, że jest szkoda całkowita. Na miejsce została wezwana policja, która po dokonaniu oceny zdarzenia postanowiła ukarać sprawcę mandatem za spowodowanie kolizji. Pan Krzysztof otrzymał numer polisy i następnie zgłosił szkodę u ubezpieczyciela sprawcy.

W przypadku kolizji dwóch pojazdów należy wykazać winę sprawcy.

Zgodnie z art. 436 § 1 k.c. w zw. z 435 k.c. posiadacz pojazdu ponosi odpowiedzialność za wyrządzone szkody na zasadzie ryzyka. Jednak z 436 § 2 k.c. w razie zderzenia się mechanicznych środków komunikacji poruszanych za pomocą sił przyrody wymienione osoby mogą wzajemnie żądać naprawienia poniesionych szkód tylko na zasadach ogólnych. Przez zasady ogólne rozumie się art. 415 k.c. w zw. z art. 6 k.c., a więc należy wykazać winę sprawcy, a ciężar tego dowodu obciąża poszkodowanego. Notatka policji i ukaranie drugiego uczestnika ruchu jest klarownym dowodem winy i z reguły nie jest kwestionowane przez zakłady ubezpieczeń

Poszkodowany musi udokumentować poniesioną szkodę.

Pan Krzysztof zgłosił wolę uzyskania pojazdu zastępczego, lecz ubezpieczyciel stwierdził, że nie ma sensu, bo i tak będzie szkoda całkowita. Po dwóch tygodniach od zdarzenia faktycznie przyszło rozliczenie odszkodowania, gdzie wskazano, że pojazd nie kwalifikuje się do naprawy i poszkodowany otrzyma pełną wartość rynkową. Kwota satysfakcjonowała właściciela, więc nie zgłaszał zastrzeżeń i czekał tylko na pieniądze, bo miał już upatrzony inny pojazd. Po kilku dniach dostał przelew, co umożliwiło mu zakup nowego samochodu. Niemniej jednak zgłosił do ubezpieczyciela roszczenie utraty dochodów, lecz zostało one odmówione. W uzasadnieniu likwidator stwierdził, że nie wykazano straty, a poza tym panuje koronawirus, więc i tak nie jeździłby z towarem z uwagi na zagrożenie epidemiologiczne. Ponadto pomoc od rządu zrekompensuje mu straty, więc wypłata czegokolwiek spowodowałaby wzbogacenia, a nie jest to funkcja odszkodowań. Pan Krzysztof był oburzony taką argumentacją.

Szkoda to nie tylko koszty naprawy, ale także utracone dochody.

Zgodnie z art. 361 § 2 naprawienie szkody obejmuje straty, które poszkodowany poniósł (damnum emergens), oraz korzyści, które mógłby osiągnąć, gdyby mu szkody nie wyrządzono (lucrum cessans).Oczywiście zgodnie z ogólną regułą dowodową fakt wykazania tych składników szkody obciąża poszkodowanego. Utracone korzyści (lucrum cessans) obejmują wartość aktywów, które nie weszły do majątku wskutek zdarzenia wyrządzającego szkodę, oraz wartość pasywów, które się wskutek tego zdarzenia nie zmniejszyły. W celu ich uzyskania od ubezpieczyciela należy przedstawić dokumenty księgowe wykazujące osiągane dochody, podpisane umowy czy oświadczenia kontrahentów, że pozostają z poszkodowanym w stałej współpracy. Natomiast poszkodowany nie ma obowiązku dokonywania szczegółowych wyliczeń ze wskazywaniem konkretnych przepisów czy orzeczeń sądów lub organów administracji skarbowej, bo weryfikacji roszczenia jako profesjonalista powinien dokonać zakład ubezpieczeń.

Pomoc adwokata może okazać się nieoceniona.

Pan Krzysztof stwierdził, że nie będzie się bawił w półśrodki i postanowił od razu udać się do adwokata, który zawodowo trudni się dochodzeniem roszczeń ubezpieczeniowych. Pełnomocnik i klient ustalili honorarium i mecenas niezwłocznie zabrał się do świadczenia pomocy prawnej w celu odzyskania odszkodowania. Do ubezpieczyciela złożono niezbędną dokumentację, w tym wyciągi z księgi przychodów i rozchodów, oświadczenia księgowej, głównego zamawiającego usługi u Pana Krzysztofa i skany umów, które potwierdzały, że wykonywałby przewozu mimo koronawirusa. Po 30 dniach od złożenia reklamacji, a więc w ostatnim, możliwym terminie, przyszła odpowiedź z uznaniem roszczenia co do zasady i dopłacie odszkodowania.

Więcej artykułów