Ubezpieczenia: poślizg na mokrych schodach, czyli od kogo i na jakich zasadach uzyskać odszkodowanie z polisy.

Pani Zdzisława otrzymała wezwanie ze spółdzielni mieszkaniowej. Z pisma wynikało, że zalega kilkaset złotych z czynszem i trzeba tą kwotę natychmiast uregulować pod rygorem skierowania sprawy do windykacji. Domniemana dłużniczka bardzo się zirytowała, bowiem wszystkie rachunki zawsze płaciła na czas i zgodnie z książeczką, na co ma potwierdzenia z poczty. W związku z tym postanowiła osobiście udać się do siedziby spółdzielni i sprawę wyjaśnić. Gdy dotarła pod właściwy adres, ustaliła, że dział rozliczeń znajduje się na pierwszym piętrze okazałego budynku. W trakcie wchodzenia po schodach poślizgnęła się na mokrej posadzce i uderzyła z hukiem o podłogę. Natychmiast zaczęła odczuwać paraliżujący ból nogi. Na miejsce zdarzenia została wezwana karetka, która przetransportowała Panią Zdzisławę do szpitala. Diagnoza lekarska wykazała, że doszło wielomiejscowego złamania kości udowej. Ze wstępnych wyjaśnień ortopedy-traumatologa wynikało, że konieczna będzie operacja i długotrwała rehabilitacja.

Każdy podmiot profesjonalny ponosi odpowiedzialność cywilną za szkody wyrządzone w związku z prowadzoną działalnością i posiadanym mieniem. Niewątpliwie w tą kategorię wpisuje się spółdzielnia mieszkaniowa. Co do zasady schody prowadzą do lokalu, w którym prowadzona jest działalność gospodarcza,  więc służą profesjonaliście do prowadzonej przez niego działalności. Zgodnie z art. 415 k.c. ten, kto ze swojej winy wyrządził drugiemu szkodę obowiązany jest do jej naprawienia. Poszkodowany zobowiązany jest do wykazania trzech przesłanek, a to szkody, zawinionego działania lub zaniechania sprawcy oraz adekwatnego związku pomiędzy szkodą a zawinionym działaniem lub zaniechaniem.

Poszkodowana przebywała w szpitalu, gdzie leczyła się, a następnie rehabilitowała po wypadku. W trakcie pobytu, gdy była przykuta do łózka, miała dużo czasu na przemyślenia. Pani Zdzisława nabrała przekonania, że to wszystko wina spółdzielni, bowiem nie musiałaby tam w ogóle iść, gdyby nie błędne pismo o zadłużeniu. Poza tym nie było żadnej informacji, że schody są śliskie, a przecież wystarczyło postawić tabliczkę i wszystko byłoby wiadomo. Postanowiła zatem, że będzie walczyć o odszkodowanie. W szpitalu było dużo pstrokatych plakatów reklamujących tzw. kancelarie odszkodowawcze. Bohaterka jednak pamiętała doskonale narzekania swojej sąsiadki na jedną z takich firm, więc ostatecznie postanowiła sprawę przekazać do prowadzenia profesjonalnemu pełnomocnikowi – adwokatowi.

W pierwszej kolejności poszkodowany powinien zwrócić się z pismem do spółdzielni z wezwaniem do naprawienia szkody lub wskazania polisy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej bądź podmiotu profesjonalnego, któremu zlecono czynności z zakresu utrzymania porządku w budynku. Należy bowiem pamiętać, że zgodnie z 429 k.c. nie jest odpowiedzialny za szkodę ten, który powierzył wykonanie czynności innemu podmiotowi, gdy nie ponosi winy w wyborze albo że wykonanie czynności powierzył osobie, przedsiębiorstwu lub zakładowi, które w zakresie swej działalności zawodowej trudnią się wykonywaniem takich czynności. Zatem konieczne w pierwszej kolejności jest ustalenie faktycznego sprawcy, aby nie narazić się np. na oddalenie powództwa.

Z informacji uzyskanej od spółdzielni wynikało, że za mycie schodów odpowiedzialny jest pracownik zatrudniony w jednostce i faktycznie nie postawił on tabliczki, do czego był zobowiązany. W związku z tym podmiot ten przekazał numer polisy z pouczeniem o konieczności zgłoszenia szkody. Pełnomocnik Pani Zdzisławy zebrał dokumentację i zażądał wypłaty odszkodowania oraz zadośćuczynienia, w tym w pierwszej kolejności zaliczki na koszty leczenia. Ubezpieczyciel po analizie dokumentacji wypłacił odszkodowanie w łącznej kwocie 2400 zł, przy czym stwierdził, że jest to suma adekwatna do poniesionej szkody. Złożono stosowna reklamację, lecz ubezpieczyciel pozostał nieugięty. Sprawa została skierowana na drogę postępowania sądowego.

Należy pamiętać, że w celu skutecznego dochodzenia roszczeń należy gromadzić dokumentację medyczną. W procesie sądowym kluczowe mogą okazać się także zeznania świadków, którzy widzieli z jakim cierpieniem borykała się osoba poszkodowana. Ubezpieczyciele mają tendencję do wypłacania niskich kwot bezspornych i proponowania następnie ugód, które stanowią ułamek kwot orzekanych przez sądy. Firmy ubezpieczeniowe liczą na to, że poszkodowani zrezygnują z potyczki sądowej np. z związku z obawą poniesienia wysokich kosztów. W utrwalonym stanowisku doktryny wskazuje się, że zadośćuczynienie nie jest karą, lecz sposobem naprawienia krzywdy. Chodzi tu o krzywdę ujmowaną jako cierpienie fizyczne, a więc ból i inne dolegliwości oraz cierpienia psychiczne czyli negatywne uczucia przeżywane w związku z cierpieniami fizycznymi lub następstwami uszkodzenia ciała, czy rozstroju zdrowia w postaci np. zeszpecenia, wyłączenia z normalnego życia itp. Celem zadośćuczynienia jest przede wszystkim złagodzenie tych cierpień. Winno ono mieć charakter całościowy i obejmować wszystkie cierpienia fizyczne i psychiczne, zarówno te doznane, jak i te które mogą wystąpić w przyszłości (wyrok SN z dnia 3 lutego 2000r. II CKN 969/98, LEX nr 50824).

W uzasadnieniu wyroku sąd bardzo krytycznie odniósł się do praktyk stosowanych przez ubezpieczyciela spółdzielni. Podkreślił, że zdrowie jest dobrem szczególnie cennym; przyjmowanie stosunkowo umiarkowanych kwot zadośćuczynienia w przypadkach ciężkich uszkodzeń ciała prowadzi do deprecjacji tego dobra. Zadośćuczynienie powinno mieć charakter całościowy i obejmować wszystkie cierpienia fizyczne i psychiczne, zarówno już doznane, jak i te, które zapewne wystąpią w przyszłości (a więc prognozy na przyszłość). Przy ocenie więc „odpowiedniej sumy” należy brać pod uwagę wszystkie okoliczności danego wypadku, mające wpływ na rozmiar doznanej krzywdy Ostatecznie Pani Zdzisława otrzymała odszkodowanie w kwocie 100 000 zł oraz rentę w wysokości 1200 zł miesięcznie. Niestety nigdy nie wróciła do pełnej sprawności.

Adwokat przy Izbie Adwokackiej w Katowicach. Ukończył studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz politologiczne na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego.

Więcej artykułów